Świadectwo Magdaleny

Drogie Siostry, drodzy Bracia!

Podobnie jak brat Marcin, bardzo długo myślałam o tym, aby napisać swoje świadectwo, kilka słów o tym jak pielgrzymowanie do Matki Bożej zmieniło mnie, jak wpłynęło na moje życie. Pierwszy raz zdecydowałam się na pielgrzymkę dziewięć lat temu. Intensywnie namawiali mnie znajomi – pomyślałam czemu nie :) Zieloną wybrałam właściwie z dwóch powodów – po pierwsze, dlatego, że tam chodzili znajomi, którzy mnie namawiali, a po drugie – to właśnie w zielonej poznali się moi rodzice. Ten pierwszy raz na pielgrzymce był szczególny, pielgrzymka zadziałała na mnie jak narkotyk, nie wyobrażam sobie już teraz wakacji bez niej.

Podczas każdej z pielgrzymek miały miejsce różne wydarzenia, przytrafiały się różne historie, jak to w życiu bywa – jedne bardziej przyjemne, inne mniej, ale wszystko trzeba przyjąć. Tak powstają wspomnienia – przyjemne i bolesne, ale to one kształtują moją osobowość, to kim jestem teraz.

Podczas pielgrzymowania oprócz modlitwy i spotkania z Bogiem najważniejsze jest spotkanie z ludźmi. A ja po prostu lubię ludzi, szybko się do nich przywiązuję – nie wiem, czy to dobre, czy złe, czasem dostaję za to po uszach, ale dla tych przyjaźni, które są, warto przeżyć tysiące uderzeń po uszach. Cieszy mnie to, że mogę pielgrzymować z ludźmi, którzy są dla mnie ważni – którzy mnie znają, którzy bezinteresownie pomagają, którzy są obok wtedy, gdy ich potrzebuję.

Podczas jednej z pielgrzymek miałam ogromne kłopoty ze zdrowiem, kolano tak mi się zblokowało, że gdyby nie jedna z moich przyjaciółek przy kolejnym kroku upadłabym na ziemię. Właściwie nie wiem kiedy, znalazłam się w samochodzie braci z grup zasadniczych, dojechaliśmy do Przyłęka, tam niemal natychmiast jakiś brat z piętnastek zaniósł mnie do karetki, która od razu ruszyła do Wielgomłynów. Tam brat, który jest ortopedą powiedział mi, że jeżeli chcę wejść na Jasną Górę na własnych nogach muszę już do końca pielgrzymki jechać, aby oszczędzać kolano. Łzy same leciały mi z oczu – dziś już sama nie pamiętam, czy z bólu (a bolało bardzo), czy z żalu, że nie mogę iść z moją ukochaną zieloną do Matki. Karetka przystanęła przy kolejnym postoju, drzwi samochodu były otwarte i wtedy akurat zobaczyłam zielony znaczek z liczbą 15. Patrzyłam z tych otwartych drzwi na „moją” grupę, podeszły do mnie moje przyjaciółki, mama, ale także zupełnie obcy mi ludzi, którzy podtrzymywali mnie na duchu, mówili: trzymaj się. I wtedy usłyszałam przez mikrofon siostrę Katarzynę, która powiedziała coś do mnie, już nie pamiętam co, i zaraz potem zaczęła śpiewać: „Kochamy Cię Alleluja, kochamy Cię Alleluja, kochamy Cię Alleluja, kochamy Cię (…)”. A razem z nią cała grupa. Płakałam jak dziecko – ze wzruszenia, z żalu, że nie mogę iść z nimi, z radości, że są tacy ludzie, którzy tak reagują na drugiego człowieka. Takie wydarzenia jak to tylko potęgują moją wiarę w człowieka, w to, że w każdym z nas drzemie DOBRO, czasem potrzeba tylko odpowiedniego impulsu, aby wydobyć to co w człowieku najlepsze.

Jak wspominałam szybko przywiązuję się do ludzi. I czasami jest to błąd. Zastanawiałam się długo czy wspominać o jednej mojej pielgrzymkowej relacji, ale myślę, ze miała ona duże znaczenie w moim życiu. Gdy poznajesz kogoś na pielgrzymce (mam na myśli relacje damsko-męską) nastawiasz się pozytywnie, bo wydaje Ci się, że skoro ktoś jest tak jak Ty na pielgrzymce to wyznaje te same zasady, ma podobne priorytety i wartości. Bardzo często oczywiście tak się układa, mamy wiele przykładów pięknych pielgrzymkowych małżeństw, pielgrzymkowych miłości. Ale czasami, ktoś, kto wydaje się nam bliski i bardzo ważny odchodzi. Tak po prostu. Bez słowa. I zostawia po sobie ogromną dziurę w sercu. Świat nagle wali się na głowę, wszystko rozpryskuje się w drobny mak, nie wiesz co ze sobą zrobić. Nie masz na nic siły, najchętniej siedziałabyś w domu pod kołdrą, która jest przecież najlepszą ochroną przed otaczającym światem. I wtedy wkraczają ONI. Ludzie, którzy choć czasem działają na nerwy, nigdy Cię nie opuszczą. PRZYJACIELE. Wiem, że to, że są koło mnie to sprawa Pana Boga. To ON sprawia, że nie jestem sama, gdy przytłaczają mnie problemy, albo gdy jestem niewyobrażalnie szczęśliwa, gdy mam kłopoty w pracy, lub gdy odnoszę sukcesy. Wielu z tych ludzi, których nazywam swoimi przyjaciółmi poznałam na pielgrzymce – to również sprawka Pana Boga – mieliśmy do wyboru tyle pielgrzymek, tyle grup, a trafiliśmy do jednej i tu się poznaliśmy. Nic nie dzieje się bez przyczyny.

Kiedyś, ktoś mądry pokazał mi fragment jednego z Psalmów: „Ci, którzy we łzach sieją, żąć będą w radości”. I powiedział, że wiadomo, że im więcej siejesz, tym więcej zbierzesz, a czas żniw przyjdzie, prędzej czy później, ale przyjdzie. I czekam na ten czas, każdy z nas czeka i każdy z nas Bracia i Siostry NA PEWNO się doczeka :)

Pozdrawiam,

Siostra Magdalena :)

Komentarzy: 4

  • 10/11/2016 - 12:33 | Stały link

    I see your website is in the same niche like my blog.
    Do you allow guest posts? I can write interesting & unique content for you.
    Let me know if you are interested.

  • 08/11/2016 - 08:34 | Stały link

    I see interesting articles here. Your blog can go viral easily, you need some initial
    traffic only. How to get it? Search for: ricusso’s methods massive traffic

  • 24/07/2016 - 10:21 | Stały link

    I see you don’t monetize your site,you can make some additional cash, just search in google for;
    ideas by Loocijano

  • 07/02/2016 - 08:00 | Stały link

    Od jutra rozpoczynam odchudzanie, kto sie odchudza ze mną?
    Znalazlam w sieci dobry sposób na schudniecie, wygoglujcie sobie – xxally radzi jak szybko
    schudnac

  • Odpowiedz na Willa Anuluj pisanie odpowiedzi

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

    *

    Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>