Świadectwo Marcina

Jestem zakonnikiem
ludzie chętnie przychodzą
nierzadko pochwałami darzą
przełożeni raczej cenią
obarczają odpowiedzialnymi pracami-
O jak przyjemnie myśleć o tym….
,,PRZYJACIELU po coś przyszedł?”
W istocie nie jestem zakonnikiem
to tylko pozory habitu mylą -
prowadzę wygodne życie
śpię nad miarę zwykłą
rano nie zawsze wstaję -
zmęczony jestem próżnowaniem
w kaplicy rzadko jestem
modlitwy odmawiam w pośpiechu
często je opuszczam lub skracam
moje w kratkę rozmyślania -
o wszystkim – najmniej o Bogu
samotnością też nie grzeszę…
Przy tym arogancki jestem
ale ma tupet – powiadają
do wszystkiego sie wtrącam
zawsze na swoim postawię
wszyscy się ze mną liczą -
ja nie liczę się z nikim…
,,PRZYJACIELU po coś przyszedł?”

***
Jestem zwykłym katolikiem -
nie narzucam się Bogu
na modlitwę nie mam czasu
przykazania zbyt wymagające
spowiedź tradycyjną raz, może dwa razy w roku
Eucharystia w niedzielę nie zawsze
zresztą nudzi mi się na niej -
niezrozumiałe słowa
śmieszne gesty
kazanie nie dla mnie
drażnią mnie pobożne babki
wychodzę jak z teatru -
nie – tam bywa przyjemniej…..
,,PRZYJACIELU po coś przyszedł?”

Gdy głębiej pomyślę…rozważę
poprzednie zakonnika przeżycia
są i moimi własnymi niestety.
Rok po roku to rozważam
i rok za rokiem bez zmian
i zdrady się tylko mnożą….
,,PRZYJACIELU po coś przyszedł?”

a ON Jezus Chrystus wciąż jest Twoim Przyjacielem
a ON wciąż nazywa Cię Przyjacielem
nie odrzuca – chce pozyskać…


(Marcin)

 

Witam Was serdecznie Kochani Siostry i Bracia,

Do 3O2 WPP pozostało już i aż 142 dni. Bardzo długo zabierałem się do napisania tego świadectwa, zawsze jakoś nie miałem w sobie tyle sił, odwagi aby pisać o swoich przeżyciach związanych z pielgrzymowaniem do Naszej Matki.

Dziś Matka Kościół daje nam Słowo które pobudziło mnie do działania. W Psalmie 126, 5 Pan mówi: ,,którzy we łzach sieja, żąć będą w radości”

Moja obecność na 301 WPP stała pod wielką niewiadomą. 31 lipca 2012 roku, nagle umiera mój Tata, cały mój świat, życie mojej Rodziny zmienia się w ciągu jednej godziny… nikt się tego nie spodziewał, tym bardziej ja, który w planach miał przyjazd do Warszawy, by z Wami przeżyć rekolekcje w drodze. Długie rozmowy z Mamą, rodzeństwem coraz to bardziej upewniały mnie w przekonaniu o tym bym pozostał w domu. Byłem mega zdołowany tą całą sytuacją – pamiętam jak siedziałem na huśtawce, paląc kolejną paczkę moich ulubionych L&M, wtedy to mimo bólu i cierpienia wpatrzony w błękit nieba zadałem Bogu pytanie: ,,Wywracasz na nowo moje plany, przecież mam 5 sierpnia być na Długiej i co ??? żarcik Ci się wyostrzył”.

Nagle dzwoni telefon, zgadnijcie kto??? Ojciec Waldek :) Kilka minut rozmowy i pytanie – Marcin a co z pielgrzymką? Pytanie które w tamtym momencie mnie rozwalało, dziwne to wszystko – z jednej strony na mojej głowie załatwienia związane z pogrzebem, a tu nagle Bóg przez Swojego sługę w postaci Kapłana pyta co teraz! Zacząłem się tłumaczyć, że muszę z Mamą zostać itp., wtedy usłyszałem coś co zmieniło moje zdanie: ,,Ty i tak już nic nie możesz, pozostaje Ci tylko przyjąć Wolę Bożą i modlić się o zbawienie Twojego Taty”. Po tej rozmowie poszedłem do domu, Mama jeszcze bardziej zapłakana bo wiedziała, że moim marzeniem było wyjść z Wami 6 sierpnia, a nie jak rok wstecz dołączyć do Was… nie musiałem nic mówić – usłyszałem tylko „Synu jedź i módl się za Tatę i za mnie, abym nauczyła się życia bez Niego”…

Boże działanie sprawiło, iż faktycznie spełniło się moje ,,marzenie”. Pamiętam moje rozmowy z o. Waldkiem, który za każdym razem jak był jeszcze klerykiem i przyjeżdżał na urlop, jak zaczął się temat pielgrzymki zawsze mi mówił ,,Zobaczysz  znaczenie i sens jak pójdziesz z 15 ZIELONĄ”… Nie mylił się!!! W drodze do Warszawy tysiące myśli – czy dam radę, czy i kiedy będę miał kryzys… Pamiętam dobrze dzień, w którym coś pękło, Msza w Cielętnikach siódmego dnia. Usłyszałem wtedy w Ewangelii św. Jana – ,,Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał”. Kolejne działanie Słowa. Pamiętam, że spojrzałem na kłębiaste chmury i zacząłem płakać… jak dziecko się zbeczałem.

Każdy z Nas idących do Matki, niesie w swoim sercu jakieś intencje, prośby, dziękczynienia… Nie wiem czy tylko ja tak mam, ale zawsze kiedy patrzę w oczy Matce z Częstochowy, widzę że są one zapłakane… i tym razem tak było, nie wiem może patrzyła na mnie z politowaniem, może na moje grzechy… Patrzyłem i ze łzami w oczach prosiłem tak jak prosi dziecko: „Pomóż, nie tyle mnie… pomóż moim najbliższym przyjąć Bożą Wolę…”. Wiem że ta pielgrzymka była dla mnie czasem błogosławionym… spotkałem wielu PRZYJACIÓŁ, tak kochana siostro i bracie, nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo brakowało mi obecności drugiej osoby…

Osób którym chciałbym podziękować jest bardzo dużo – o. Waldemarowi, zespołowi, siostrom Rekinom :)

Z każdym dniem śledząc wiadomości na naszym Facebokowym profilu zbliżaliśmy się do następnego spotkania… Było spotkanie na Długiej, na którym być nie mogłem… Postanowiłem, że skoro nie byłem z Wami wtedy, muszę być na czuwaniu :) ( informacji na temat wyjazdu było mnóstwo)

Dzień 9 lutego na Jasnej Górze to jak 6 sierpnia na Długiej… z tym że 9 lutego były ostatki, a tu o. Waldemar sobie czuwanie wymyślił (pomyślałem wtedy)… Planów na zabawę miałem dość dużo, pewnie jakaś domówka przy piwku itp.

Tegoroczne ostatki były „inne, cudowne wręcz”…

Pomyślałem, że do Częstochowy mam tylko 120 km więc pojadę, spotkam się z ludźmi mi bliskimi… pewnie nic się szczególnego nie zmieni… Myliłem się, jaki ja czasem pyszny jestem!!! Jadąc wsłuchałem się w słowa pieśni zespołu Vox Eremi: „Jezu, Synu Dawida ulituj się nade mną”. Znowu przypomniało mi to moją rodzinną sytuację… poprosiłem wtedy, aby i zlitował się nade mną i dał mi jakieś światło… na odpowiedź długo nie musiałem czekać.

Co mnie dotknęło??? Pierwszy raz przeżyłem tak adoracje jak wtedy, nie wiem jak to nawet ująć, ale to co zrobiło we mnie Słowo i sam Jezus nawet mnie przerosło!!!

Jak śpiewamy w jednej z piosenek siostry Barbary :)„spróbuj zrobić krok z pomocą Jego ręki”… tak chciałem uczynić i ja… i ta pieśń na początek: „Oczyść serce me”… Upadłem na kolana, zacząłem patrzeć raz na Obraz, raz na Jezusa w monstrancji. Dziwne uczucie mnie ogarnęło jak o. Marcin zaczął modlitwę o uzdrowienie i uwolnienie. Bałem się wstać, myślałem że zaraz upadnę albo będzie mnie wynosić stojąca za mną osoba… miałem tę świadomość, że zbliża się Popielec, a co za tym idzie okres Wielkiego Postu, czas przemiany, zbliżenia sie do Boga, czas nawrócenia i co chyba najważniejsze – czas postanowień wielkopostnych… Jak co roku już miałem zaplanowane, że przez ten okres 40 dni nie napiję się alkoholu, co roku takowe brałem, bo jak to każdy mówi tylko alkoholicy w Poście nie piją:)

Podczas adoracji poprosiłem Jezusa o to, by pomógł mi przezwyciężyć mój nałóg… Troszkę szalona prośba, ale pomyślałem, że jeżeli już tu jestem, a mogłem spędzić ten czas inaczej, poproszę znowu o łaskę. O trzeciej nad ranem jak co roku modliliśmy się Koronką do Miłosierdzia Bożego, może to dziwne ale dziś w Ewangelii J 8, 1-11 Jezus okazuje miłosierdzie kobiecie cudzołożnej… podczas tej modlitwy – pierwszy raz od pewnego czasu prosiłem o miłosierdzie dla mnie, o to by Jezus wszedł w moje życie jeszcze głębiej i dał mi łaskę do zerwania z nałogiem jakim są papierosy.

Wszyscy którzy namawiali mnie bym z tym zerwał, pytali  - po co to robię?, zdrowia szkoda, pieniędzy itp. Uświadomiłem sobie że Oni mieli i mają rację – 13 lat trwania w tym bagnie, tyle pieniędzy, jak już to powiedziałem „fajny samochód poszedł z dymem”.

Po skończonej Koronce jak śpiewamy podczas drogi „otworzyłem oczy i zobaczyłem, że zaczął stawać się cud”

Dziś mija kolejny dzień zmagań i walki z nałogiem, według moich obliczeń już ponad 680 godzin jestem „czysty” :)

Kiedyś we łzach siałem – dziś raduję się tym, że pomimo tego co przeżyłem, zbliżyłem się do Boga… Doświadczenie cierpienia sprawiło ogromne POZYTYWNE zmiany w moim życiu.

Wypłynąłem na głębię, zawierzyłem Chrystusowi i Maryi, i jak Nasza Najlepsza MAMA chcę śpiewać Bogu – Magnificat – próbując niszczyć w sobie słabość i zniechęcenie…

Jeżeli i Wy przeżyliście coś czym warto się podzielić, a może jak ja czekacie bardzo długo, otwórzcie karty Pisma Świętego, wejdźcie w swoje serce i piszcie tak prosto jak ja – dziecko.

Marcin:)

 

Komentarzy: 26

  • 30/03/2015 - 18:41 | Stały link

    I’m impressed, I have to say. Really not often do I encounter a blog that’s both educative and entertaining, and let me let you know, you will have hit the nail on the head. Your concept is outstanding; the difficulty is one thing that not enough individuals are talking intelligently about. I’m very comfortable that I stumbled throughout this in my search for something relating to this.

  • 24/03/2015 - 10:24 | Stały link

    Approximate distance between San Sebastian – Donostia and Frankfurt is 684 miles or 1100.56 kilometersApproximate distance as the crow flies in miles from Frankfurt On Main Germany to Barcelona Spain is 679 miles or 1092.51 kilometersConsidering that 20 miles a day on foot, day after day, is an excellent pace, then 18 days (360 miles) would seem to be a bit of an understatement. Even assuming 30 miles a day on foot (which is unlikely, but not impossible), 18 days is too short.Europe is small in much the same way that the Eastern Seaboard of the U.S. is small – the distance between NYC and Philadelphia, or between DC and Boston, are utterly normal distances in European terms.

  • 23/03/2015 - 19:18 | Stały link

    KuleczkaCzec59bc487. Urodzic582am dwoje dzieci i wieecj juc5bc nie planujc499. Moc5bce to zabrzmi c5bale, ale mam 2 partnerc3b3w. Dla jednego z nich nie jestem jedyna. Myc59blac582am o spiralce i nie wiem, czy sic499 zdecydowac487. Bojc499 sic499 zakac5bcec584. Co mi radzicie?

  • 20/03/2015 - 08:05 | Stały link

    Ok, Neil, John I love you both to pieces, you know that .but y’all about to drive me (and every other fan) poeivitsly insane!! Ah well .tomorrow it is (apologies in advance to ministers all over the world who have fans watching twitter during the service!)It’s been a fun game guys!

  • 13/03/2015 - 13:58 | Stały link

    Sorry for being not only long-winded but a dunce as well. I found the Gnome desktop-switcher in of all places, the panel configuration easily accessed with a right click on the panel.Nothing like missing something pretty much in your face. Let’s just pretend this didn’t happen and actually I knew but was hoping to make you laugh. That works!I love exploring this new Linux. It’s fun to find out!

  • Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

    *

    Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>