Witam Was serdecznie Kochani Siostry i Bracia,
Do 3O2 WPP pozostało już i aż 142 dni. Bardzo długo zabierałem się do napisania tego świadectwa, zawsze jakoś nie miałem w sobie tyle sił, odwagi aby pisać o swoich przeżyciach związanych z pielgrzymowaniem do Naszej Matki.
Dziś Matka Kościół daje nam Słowo które pobudziło mnie do działania. W Psalmie 126, 5 Pan mówi: ,,którzy we łzach sieja, żąć będą w radości”…
Moja obecność na 301 WPP stała pod wielką niewiadomą. 31 lipca 2012 roku, nagle umiera mój Tata, cały mój świat, życie mojej Rodziny zmienia się w ciągu jednej godziny… nikt się tego nie spodziewał, tym bardziej ja, który w planach miał przyjazd do Warszawy, by z Wami przeżyć rekolekcje w drodze. Długie rozmowy z Mamą, rodzeństwem coraz to bardziej upewniały mnie w przekonaniu o tym bym pozostał w domu. Byłem mega zdołowany tą całą sytuacją – pamiętam jak siedziałem na huśtawce, paląc kolejną paczkę moich ulubionych L&M, wtedy to mimo bólu i cierpienia wpatrzony w błękit nieba zadałem Bogu pytanie: ,,Wywracasz na nowo moje plany, przecież mam 5 sierpnia być na Długiej i co ??? żarcik Ci się wyostrzył”.
Nagle dzwoni telefon, zgadnijcie kto??? Ojciec Waldek Kilka minut rozmowy i pytanie – Marcin a co z pielgrzymką? Pytanie które w tamtym momencie mnie rozwalało, dziwne to wszystko – z jednej strony na mojej głowie załatwienia związane z pogrzebem, a tu nagle Bóg przez Swojego sługę w postaci Kapłana pyta co teraz! Zacząłem się tłumaczyć, że muszę z Mamą zostać itp., wtedy usłyszałem coś co zmieniło moje zdanie: ,,Ty i tak już nic nie możesz, pozostaje Ci tylko przyjąć Wolę Bożą i modlić się o zbawienie Twojego Taty”. Po tej rozmowie poszedłem do domu, Mama jeszcze bardziej zapłakana bo wiedziała, że moim marzeniem było wyjść z Wami 6 sierpnia, a nie jak rok wstecz dołączyć do Was… nie musiałem nic mówić – usłyszałem tylko „Synu jedź i módl się za Tatę i za mnie, abym nauczyła się życia bez Niego”…
Boże działanie sprawiło, iż faktycznie spełniło się moje ,,marzenie”. Pamiętam moje rozmowy z o. Waldkiem, który za każdym razem jak był jeszcze klerykiem i przyjeżdżał na urlop, jak zaczął się temat pielgrzymki zawsze mi mówił ,,Zobaczysz znaczenie i sens jak pójdziesz z 15 ZIELONĄ”… Nie mylił się!!! W drodze do Warszawy tysiące myśli – czy dam radę, czy i kiedy będę miał kryzys… Pamiętam dobrze dzień, w którym coś pękło, Msza w Cielętnikach siódmego dnia. Usłyszałem wtedy w Ewangelii św. Jana – ,,Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał”. Kolejne działanie Słowa. Pamiętam, że spojrzałem na kłębiaste chmury i zacząłem płakać… jak dziecko się zbeczałem.
Każdy z Nas idących do Matki, niesie w swoim sercu jakieś intencje, prośby, dziękczynienia… Nie wiem czy tylko ja tak mam, ale zawsze kiedy patrzę w oczy Matce z Częstochowy, widzę że są one zapłakane… i tym razem tak było, nie wiem może patrzyła na mnie z politowaniem, może na moje grzechy… Patrzyłem i ze łzami w oczach prosiłem tak jak prosi dziecko: „Pomóż, nie tyle mnie… pomóż moim najbliższym przyjąć Bożą Wolę…”. Wiem że ta pielgrzymka była dla mnie czasem błogosławionym… spotkałem wielu PRZYJACIÓŁ, tak kochana siostro i bracie, nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo brakowało mi obecności drugiej osoby…
Osób którym chciałbym podziękować jest bardzo dużo – o. Waldemarowi, zespołowi, siostrom Rekinom
Z każdym dniem śledząc wiadomości na naszym Facebokowym profilu zbliżaliśmy się do następnego spotkania… Było spotkanie na Długiej, na którym być nie mogłem… Postanowiłem, że skoro nie byłem z Wami wtedy, muszę być na czuwaniu ( informacji na temat wyjazdu było mnóstwo)
Dzień 9 lutego na Jasnej Górze to jak 6 sierpnia na Długiej… z tym że 9 lutego były ostatki, a tu o. Waldemar sobie czuwanie wymyślił (pomyślałem wtedy)… Planów na zabawę miałem dość dużo, pewnie jakaś domówka przy piwku itp.
Tegoroczne ostatki były „inne, cudowne wręcz”…
Pomyślałem, że do Częstochowy mam tylko 120 km więc pojadę, spotkam się z ludźmi mi bliskimi… pewnie nic się szczególnego nie zmieni… Myliłem się, jaki ja czasem pyszny jestem!!! Jadąc wsłuchałem się w słowa pieśni zespołu Vox Eremi: „Jezu, Synu Dawida ulituj się nade mną”. Znowu przypomniało mi to moją rodzinną sytuację… poprosiłem wtedy, aby i zlitował się nade mną i dał mi jakieś światło… na odpowiedź długo nie musiałem czekać.
Co mnie dotknęło??? Pierwszy raz przeżyłem tak adoracje jak wtedy, nie wiem jak to nawet ująć, ale to co zrobiło we mnie Słowo i sam Jezus nawet mnie przerosło!!!
Jak śpiewamy w jednej z piosenek siostry Barbary – „spróbuj zrobić krok z pomocą Jego ręki”… tak chciałem uczynić i ja… i ta pieśń na początek: „Oczyść serce me”… Upadłem na kolana, zacząłem patrzeć raz na Obraz, raz na Jezusa w monstrancji. Dziwne uczucie mnie ogarnęło jak o. Marcin zaczął modlitwę o uzdrowienie i uwolnienie. Bałem się wstać, myślałem że zaraz upadnę albo będzie mnie wynosić stojąca za mną osoba… miałem tę świadomość, że zbliża się Popielec, a co za tym idzie okres Wielkiego Postu, czas przemiany, zbliżenia sie do Boga, czas nawrócenia i co chyba najważniejsze – czas postanowień wielkopostnych… Jak co roku już miałem zaplanowane, że przez ten okres 40 dni nie napiję się alkoholu, co roku takowe brałem, bo jak to każdy mówi tylko alkoholicy w Poście nie piją:)
Podczas adoracji poprosiłem Jezusa o to, by pomógł mi przezwyciężyć mój nałóg… Troszkę szalona prośba, ale pomyślałem, że jeżeli już tu jestem, a mogłem spędzić ten czas inaczej, poproszę znowu o łaskę. O trzeciej nad ranem jak co roku modliliśmy się Koronką do Miłosierdzia Bożego, może to dziwne ale dziś w Ewangelii J 8, 1-11 Jezus okazuje miłosierdzie kobiecie cudzołożnej… podczas tej modlitwy – pierwszy raz od pewnego czasu prosiłem o miłosierdzie dla mnie, o to by Jezus wszedł w moje życie jeszcze głębiej i dał mi łaskę do zerwania z nałogiem jakim są papierosy.
Wszyscy którzy namawiali mnie bym z tym zerwał, pytali - po co to robię?, zdrowia szkoda, pieniędzy itp. Uświadomiłem sobie że Oni mieli i mają rację – 13 lat trwania w tym bagnie, tyle pieniędzy, jak już to powiedziałem „fajny samochód poszedł z dymem”.
Po skończonej Koronce jak śpiewamy podczas drogi „otworzyłem oczy i zobaczyłem, że zaczął stawać się cud”…
Dziś mija kolejny dzień zmagań i walki z nałogiem, według moich obliczeń już ponad 680 godzin jestem „czysty”
Kiedyś we łzach siałem – dziś raduję się tym, że pomimo tego co przeżyłem, zbliżyłem się do Boga… Doświadczenie cierpienia sprawiło ogromne POZYTYWNE zmiany w moim życiu.
Wypłynąłem na głębię, zawierzyłem Chrystusowi i Maryi, i jak Nasza Najlepsza MAMA chcę śpiewać Bogu – Magnificat – próbując niszczyć w sobie słabość i zniechęcenie…
Jeżeli i Wy przeżyliście coś czym warto się podzielić, a może jak ja czekacie bardzo długo, otwórzcie karty Pisma Świętego, wejdźcie w swoje serce i piszcie tak prosto jak ja – dziecko.
Marcin:)
Komentarzy: 26
je1 to typuju na nějakou sexue1lned fachylku dnešned nnoerme1lned mle1deže.To my jsme dělali holke1m na krku cuce1ky,dnes si tam pedšou nějakfd šifry mistra Leonarda.Holt „nove1 doba”.:-00
To je když je někde napse1no „čerstvě natřeno”, tak si tam každej šme1tně, jestli je to pradva. A jinfd tam strčed třeba nos a ještě někdo jinfd celou bradu. Podle toho se lidi rozlišujed na doflekůšmte1če, doflekůsede1če, doflekůnose1če a doflekůbradustrke1če ..Takže fotka je jasnfd důkaz existence velmi ředdce se objevujedcedch doflekůbradustrke1čů.
Nene. Něco vtipnfdho na tom je kdybych si jen tak něco obtskila, nebudu to sem de1vat. Možne1 A vtipnfd je ani ne ten způsob, jak k tomu došlo, jako ten text ne1pisu.
ore, ano, ten flek je FLEK! roji, jak to vedš?! Napsala jsem si na dlaň fixou slovo FLEK jako upozorněned, abych nozapemněla našed sekrete1řce poslat fotku mokre9ho stropu na stropě (v pre1ci). A podepřela jsme si bradu a měla jsem na ned flek FLEK. Zrcadlově.
For hottest information you have to go to see the web and on world-wide-web
I found this web page as a most excellent web site for hottest updates.
homepage – Pearl -